Dlaczego życie jest tak pełne cierpienia? - Niedzielne kazanie biskupa Barrona

Tytuł oryginalny: Why Is Life So Full of Suffering? — Bishop Barron’s Sunday Sermon

Data publikacji wideo: 2021-06-20

Wideo

Transkrypt po polsku

Pokój z Wami. Przyjaciele, zawsze jestem zachwycony, gdy Kościół daje nam możliwość zastanowienia się nad Księgą Hioba. Księga Hioba jest jedną z najgłębszych, najtrudniejszych i najtrudniejszych ksiąg w całej Biblii. Mogę cię zachęcić do przeczytania – to znaczy oczywiście – ale prawdopodobnie z dobrym komentarzem, ponieważ Job jest trochę jak podejście do T.S. Eliot albo jakiś bardzo skomplikowany poeta. Centralny temat Hioba, uwierz mi, kiedy ci powiem , był masowo w umysłach ludzi od czasu napisania tej książki, i bardzo wyraźnie jest w umysłach szczególnie wielu naszych młodych ludzi dzisiaj – a mianowicie problem jak pogodzić istnienie Boga w miłości ze straszliwym cierpieniem , które widzimy na świecie, zwłaszcza cierpieniem niewinnych? Nie ma lepszego Starego Testamentu zmagającego się z tym problemem niż Księga Hioba. Dlatego myślę, że każdy zainteresowany apologetyką lub próbujący wyjaśnić wiarę mógłby naprawdę skorzystać na poważnym rozważeniu tej książki. Teraz wiem, że dobrze znasz podstawową historię. Hiob jest przedstawiony jako całkowicie sprawiedliwy człowiek, dobry człowiek, prawy człowiek, który chodzi z Panem i cieszy się błogosławieństwami swojej moralnej doskonałości i tak dalej. Ma rodzinę, bogactwo i pozycję w społeczeństwie – wszystkie te dobre rzeczy. A potem jest rodzaj rozmowy między Bogiem a szatanem, a Szatan mówi: „No jasne. Hiob jest twoim przyjacielem, ponieważ udzieliłeś mu wszelkiego błogosławieństwa. Ale gdybym zabrał te wszystkie błogosławieństwa, przekląłby cię”. Tak więc Bóg w pewnym sensie przyjmuje wyzwanie i pozwala szatanowi pozbawić Hioba wszystkich tych korzyści. I tak jednym strasznym skokiem Hiob traci wszystko. Traci swoją rodzinę , bliskich. Traci cały swój dobytek. Traci zdrowie.

Wszystko zostało usunięte. Ale Hiob nie przeklina Boga.

Ale, co zrozumiałe, popada w swego rodzaju depresję i trzech przyjaciół odwiedza Hioba. I piękna rzecz – każdy zaangażowany w posługę duszpasterską to dobra lekcja – siedzą przez siedem dni w milczeniu. A to piękny gest. Kiedy ktoś bardzo cierpi, słowa prawdopodobnie nie są najlepszym lekarstwem. Siedzą z nim w milczeniu.

Potem niestety zaczynają mówić. I znowu, duszpasterze, zwróćcie uwagę, czego nie mówić komuś, kto cierpi. Ich przemówienia są wariacjami na temat: „Cóż, Hiobie, musiałeś zrobić coś, aby sprowadzić na siebie całe to zło. Wiem, że wyglądasz na sprawiedliwego, ale musiałeś zrobić coś złego, ponieważ Bóg cię karze ”. I trwają przez kilka rozdziałów. Hiob w końcu, z niesmakiem, konsekwentnie protestując przeciwko swojej niewinności , odprawia trzech rozmówców iw jednym z najbardziej dramatycznych momentów w całej Biblii wzywa Boga do portu.

I tutaj przemawia w imieniu każdego, kto przeżył wielkie cierpienie. I to w różnym stopniu dotyczy nas wszystkich, każdego z nas, zwłaszcza tych, którzy wiedzą, że nie zrobili jakiejś strasznej rzeczy, by zasłużyć na cierpienie, a jednak zostało im to nawiedzione. I tak Job niejako przemawia w imieniu nas wszystkich, wzywając Boga do portu, rzucając Mu wyzwanie: Dlaczego? Dlaczego miałbyś na to pozwolić? Dlaczego miałbyś to zrobić? Wiesz, w latach mojej posługi duszpasterskiej cały czas napotykasz ten problem. Ponieważ ludzie często przychodzą do przywódców religijnych, kiedy cierpią, kiedy cierpią, a Hiob jest tym, który mówi w imieniu nas wszystkich. Cóż, powiem ci, jeśli chcesz przeczytać główne, kluczowe fragmenty, zaczyna się 38 rozdział Hioba, obejmujący 38, 39, 40 i 41, cztery rozdziały długiej mowy Bożej – zdecydowanie najdłuższe przemówienie Boga gdziekolwiek w Biblii. Co jest interesujące, prawda? Że kiedy Bóg mówi najjaśniej i najdłużej w Biblii, to właśnie w tej konkretnej sprawie. Posłuchaj teraz, jak zaczyna się Job 38:

„Wtedy Pan odpowiedział Hiobowi z wichru”. Nie omijaj „wiru powietrznego”. Pomyśl o burzy pustynnej, burzy piaskowej, która przesłania wizję. Myśl, że piasek dostaje się do jego ust i oczu, a on nie widzi, nie może się wypowiedzieć.

Widzisz, Boże drogi zawsze będą dla nas zagmatwane i to nie powinno nas dziwić. Bóg, który jest Stwórcą wszystkich rzeczy , nieskończony Bóg, którego umysł obejmuje całą przestrzeń i czas oraz to, co leży poza przestrzenią i czasem — oczywiście Bóg przemawia do nas z wichru.

Co on mówi?

„Kim jest ten, który zaciemnia radę słowami bez wiedzy? Przepasz swoje biodra jak mężczyzna, a zapytam cię, a ty mi oznajmisz.

Gdzie byłeś, gdy założyłem ziemię? Powiedz mi, jeśli masz zrozumienie. Kto określił jego wymiary — na pewno wiesz!” Cóż, jest początek tej wspaniałej przemowy. A co teraz robi Bóg, zabiera Hioba na tę wyszukaną podróż po swoim kosmosie, pytając go cały czas: „Gdzie byłeś, kiedy robiłem te rzeczy? Z pewnością rozumiesz moje drogi”. Posłuchaj teraz trochę więcej przemówienia:

„Czy wszedłeś do źródeł morskich, czy wszedłeś do zakamarków głębin? Czy zostały ci objawione bramy śmierci… Czy pojąłeś rozpiętość ziemi?… Czy wszedłeś do składów śniegu, czy widziałeś składy gradu… Czy dajesz koniowi jego potęgę ? Czy opatrujesz mu szyję grzywą?… Czy to dzięki twojej mądrości jastrząb wznosi się w górę… Czy to na twój rozkaz orzeł wspina się i gnieździ się wysoko?

Masz pomysł. A teraz dzisiejsze czytanie to mały fragment z tej części przemówienia. Posłuchaj: „Który zamknął za drzwiami morze, gdy wynurzyło się z łona… Kiedy ustaliłem dla niego granice i zamknąłem zasuwę jego drzwi i powiedziałem: Dotąd dojdziesz, ale nie dalej, tu twój dumny fale ucichną!”

Co wiesz Hiobie o morzu , jego ruchach i aktywności?

Coś, co kocham w tej przemowie : prawie w całości dotyczy nieludzkiego świata.

Chodzi o zwierzęta i ryby w morzu oraz o kosmiczne realia – nie o sprawy ludzkie.

Przypominając nam co? Boża opatrzność — tak, rzeczywiście — dotyczy wszystkich ludzkich spraw. Ale jak powiedział Tomasz z Akwinu, Boża opatrzność rozciąga się na szczegóły. Oznacza to, że wszystko na świecie, wszystko, co możemy zobaczyć, jest pod Bożą opatrznością. Oto słynna sekcja , którą uwielbiam. Nie jesteśmy do końca pewni, do kogo się tu odnosi autor, jakie zwierzęta. Zgadują aligatora, a potem może wieloryba. Ale posłuchaj. Bóg mówi do Hioba: „Spójrz na Behemota” —

prawdopodobnie jak aligatora lub krokodyla —

„którego stworzyłem tak, jak cię stworzyłem…

Jego siła tkwi w lędźwiach, jego moc w mięśniach brzucha. sztywna jak cedr , ścięgna jej ud są zrośnięte, jej kości to rurki z brązu, a członki jak sztabki żelazne. Jak Bóg podziwia to cudowne stworzenie, które stworzył — „tak jak cię stworzyłem, Hiobie.

Moja twórcza opatrzność dotyczy wszystkiego, co można zobaczyć w pełni kosmosu, wszystkiego w przestrzeni i czasie”.

Zwraca uwagę na Lewiatana – prawdopodobnie wieloryba – i ponownie śpiewa jego pochwały. — Czy wiesz, Jobie, wszystko o tych zwierzętach? Te potężne, piękne, potężne stworzenia? Prawdopodobnie nigdy o nich nie myślisz. Ale oni też są pod moją opatrznością”.

O co tu chodzi, wszyscy? Chodzi o to, że nie mamy w tym przemówieniu odpowiedzi do Joba – to znaczy: „Hej, spójrz Job, oto dlaczego cierpisz. Pozwól, że ci to wyjaśnię”. Raczej umieszczamy cierpienie Hioba w nieskończenie większym kontekście , w kontekście opatrzności, która, jak mówię, rozciąga się na całą przestrzeń i czas – ale przyciśnijmy to – rozciąga się poza przestrzeń i czas do świata, którego nie możemy nawet zobaczyć.

Bóg troszczy się o to wszystko.

Czy twoje cierpienie, Hiobie, ma sens w sposób, który tylko Bóg może zobaczyć w kontekście tej nieskończenie złożonej opatrzności?

Pomyśl o czymś. Może odrzućmy to od najbardziej ekstremalnych przykładów cierpienia, ponieważ to jest to, do czego zwykle zmierzamy. Ale pomyśl o czymś takim.

„Och, jest taka praca, której chciałem całym sercem . Konkurowałem z innymi ludźmi o tę pracę i wiedziałem, że mogę ją wykonać. To jest praca, której chciałem.

I nie dostałem jej. Byłem zdruzgotany. Miałem złamane serce.

Jak Bóg mógł na to pozwolić? Byłem na to przygotowany. To miało sens. Wszyscy uważali , że jestem świetny do tej pracy.

Cierpienie – tak, rzeczywiście.

„Ale potem znalazłem, ponieważ nie dostałem tej pracy, dostałem inną pracę, o której nawet nie marzyłem, która okazała się o wiele lepsza, co otworzyło drzwi, o których nigdy nie wyobrażałem sobie, że są możliwe, które przywróciły mnie do życia w sposób , którego nie mógłbym osiągnąć na innej ścieżce”.

Dlaczego Bóg pozwolił na to cierpienie? Cóż, w bogatej złożoności swojej

opatrzności dostrzegł coś innego. I zdarzało się to wiele razy duszpastersko, kiedy ludzie mówią: „Ugh, to jest ta kobieta, którą chciałem poślubić. Właśnie nastawiłem serce na tę panią, a ona zerwała zaręczyny. I jestem zdruzgotany. To najgorsze cierpienie w moim życiu. I jestem tego pewien.

Ale ponieważ ten związek się nie wypalił, poznałam tę panią, którą poślubiłam i zostałam matką moich dzieci, i przyniosła mi radość i szczęście, których nie mogłam sobie wyobrazić”.

Czy Bóg, który widzi całość Wszechświat, widzialny i niewidzialny, czasami pozwala cierpieniu przynieść dobro , którego nie możemy od razu zobaczyć?

Wiesz ten obraz, zawsze to lubiłem – gram trochę w szachy, a gra w szachy na jednej szachownicy jest wystarczająco skomplikowana, prawda? Wszystkie ruchy, które możesz wykonać, i jeśli zrobię to, a on zrobi tamto, stracę tę figurę, jeśli zrobię to. Ale jest też forma szachów , w którą gra się na planszach ułożonych jeden na drugim, i ruch na tej szachownicy faktycznie wpływa na szachownice na innych poziomach. Grasz w trójwymiarowe szachy.

Wyobraź sobie dziesięć milionów razy dziesięć milionów szachów ułożonych jedna na drugiej.

Cała przestrzeń i cały czas. Wszystko, o co chodzi w Bogu nawet to, co wykracza poza przestrzeń i czas. Jeden ruch tutaj wpływa na grę na tej planszy , ale także wpływa na grę na wszystkich pozostałych planszach.

Dlaczego Bóg dopuszcza cierpienie? Czasami, kiedy grasz w szachy , rozstawiasz bierkę, ponieważ wiesz, że w wielkim schemacie rzeczy, to doprowadzi do zwycięstwa.

Teraz dziesięć milionów razy dziesięć milionów szachownic, jedna na drugiej.

„Gdzie byłeś, Hiobie?” Widzicie, mamy tendencję, co zrozumiałe, kiedy odczuwamy ból , zawęzić naszą koncentrację na tym, przez co przechodzimy, i wszystko, co widzimy, to to. Jak Bóg mógł na to pozwolić? Księga Hioba zaprasza nas teraz do tego nieskończenie złożonego otoczenia wszystkiego, co nam się przydarza, i dlatego zaprasza nas — gdzie? Wreszcie do miejsca zaufania. Słuchaj, nie wiem. Nie wiem, dlaczego Bóg pozwala na szczególny ból. Może kiedyś to zobaczę. Może tego nie zobaczę, dopóki nie dotrę do nieba.

Ale w międzyczasie ufam.

Tymczasem mam pewność, że Bóg, który jest Panem nieba i ziemi, wie, o co mu chodzi.

Niech cię Bóg błogosławi.

Transkrypt po angielsku

Peace be with you. Friends, I’m always delighted when the Church gives us the opportunity to reflect on the book of Job. The book of Job is one of the profoundest, most difficult, challenging books in the entire Bible. I might encourage you to read it —I mean, of course— but probably with a good commentary, because Job is a bit like approaching T.S. Eliot or some very complicated poet. The central theme of Job, trust me when I tell you, has been massively on the minds of people ever since the book was written, and it’s very clearly on the minds especially of a lot of our young people today —namely, the problem of how do you reconcile God’s existence in love with the terrible suffering that we see in the world, especially the suffering of the innocent? There’s no better Old Testament wrestling with that problem than the book of Job. Which is why I think anyone interested in apologetics or trying to explain the faith could really benefit from a serious consideration of this book. Now, I know you know the basic story well. Job is presented as this entirely righteous man, good man, upright man that walks with the Lord, and he enjoys the blessings of his moral excellence and so on. He has family and he has wealth and he has position in society —all these good things. And then there’s kind of a conversation between God and Satan, and Satan says, “Well, sure. Job is your friend because you’ve given him every blessing. But if I took away all these blessings, he’d curse you.” So God sort of accepts the challenge, and he allows Satan to strip Job of all these benefits. And so in one terrible fell swoop, Job loses everything. He loses his family, his loved ones. He loses all of his possessions. He loses his health.

Everything’s stripped away. But Job does not curse God.

But he falls, understandably, into a kind of a depression, and three friends come to visit Job. And beautiful thing—anyone involved in pastoral ministry, this is a good lesson— they sit for seven days in silence. And that’s a beautiful gesture. When someone’s in great pain, words probably aren’t the best remedy. They sit with him in silence.

Then, unfortunately, they begin to speak. And so again, pastoral ministers, take note what not to say to someone who’s suffering. Their speeches are variations on the theme of, “Well, Job, you must have done something to bring all this evil upon yourself. I know you look like you’re righteous, but you must’ve done something wrong because God is punishing you.” And they go on and on for several chapters. Job finally, in disgust, after protesting his innocence consistently, he dismisses the three interlocutors, and in one of the most dramatic moments in the whole Bible, he calls God into the dock.

And here he speaks for anyone who’s endured great suffering. And that’s to varying degrees all of us, every one of us, especially those who know they haven’t done some terrible thing to merit the suffering, and yet it’s been visited upon them. And so Job, as it were, speaks for all of us in calling God into the dock, challenging God: Why? Why would you allow this? Why would you do this? You know, in my years of pastoral ministry, you face this issue all the time. Because people will come often to religious leaders when they’re suffering, when they’re in pain, and Job is the one who speaks for all of us. Well, I’ll tell you, if you want to read the central, key passages, it begins chapter 38 of Job, covering 38, 39, 40, and 41, four chapters of a lengthy speech of God —by far the longest speech of God anywhere in the Bible. Which is interesting, isn’t it? That when God speaks the clearest and the longest in the Bible, it’s on this particular issue. Listen now how Job 38 begins:

“Then the LORD answered Job out of the whirlwind.” Don’t pass over “the whirlwind.” Think of a desert storm, sand storm, which obscures vision. Think sand getting in his mouth and into his eyes, and he can’t see, can’t articulate himself.

See, God’s ways will always be confounding to us, and that shouldn’t surprise us. God, who’s the Creator of all things, the infinite God whose mind covers all of space and time and what lies beyond space and time —of course God speaks to us out of the whirlwind.

What does he say?

“Who is this that darkens counsel by words without knowledge? Gird up your loins like a man, and I will question you, and you will declare to me.

Where were you when I laid the foundation of the earth? Tell me, if you have understanding. Who determined its measurements —surely you know!” Well, there’s the commencement of this marvelous speech. And what God does now, he takes Job on this elaborate tour of his cosmos, asking him all the time, “Well, where were you when I did these things? You surely understand my ways.” Listen now to a little more of the speech:

“Have you entered into the springs of the sea, or walked into the recesses of the depths? Have the gates of death been revealed to you… Have you comprehended the expanse of the earth?… Have you entered the storehouses of the snow, or seen the storehouses of the hail… Do you give the horse its might? Do you clothe its neck with mane?… Is it by your wisdom that the hawk soars… Is it at your command that the eagle mounts up and makes its nest on high?”

You get the idea. And now the reading for today is a little excerpt from this section of the speech. Listen: “Who shut within doors the sea, when it burst forth from the womb… When I set limits for it and fastened the bar of its door, and said: Thus far shall you come but no farther, here shall your proud waves be stilled!”

What do you know, Job, about the sea and its movements and its activity?

Something I love about this speech: it’s almost thoroughly about the nonhuman world.

It’s about the animals and fish in the sea and about the cosmic realities —not about human affairs.

Reminding us what? God’s providence—yes, indeed— has to do with all of human affairs. But as Thomas Aquinas said, God’s providence extends to particulars. That means to everything in the world, everything that we can see is under the providence of God. Here’s a famous section, too, which I love. We’re not exactly sure whom the author is referring to here, what animals. They’re guessing alligator, and then perhaps a whale. But listen. God says to Job: “Look at Behemoth”

—probably like an alligator or crocodile—

“which I made just as I made you…

Its strength is in its loins, its power in the muscles of its belly. It makes its tail stiff like a cedar; the sinews of its thighs are knit together. Its bones are tubes of bronze, its limbs like bars of iron.” How God admires this marvelous creature that he’s made —”just as I made you, Job.

My creative providence has to do with everything that you can see in the fullness of the cosmos, everything in space and time.”

He draws attention to Leviathan —probably a whale— and again, sings its praises. “Do you know, Job, all about these animals? These mighty, beautiful, powerful creatures? You probably never even think about them. But they, too, are under my providence.”

Now, what’s the point here, everybody? The point is that we don’t have in this speech an answer to Job —meaning, “Hey, look Job, here’s why you’re suffering. Let me lay it out to you.” Rather, we have a placing of Job’s suffering within an infinitely greater context, the context of a providence that, as I say, stretches across all of space and time —but let’s press it— stretches beyond space and time to a world that we cannot even see.

God is concerned with every bit of it.

Does your suffering, Job, make sense in a way that only God can see, within the context of this infinitely complex providence?

Think about something. Let’s maybe take it away from the most extreme examples of suffering, because that’s where we usually go in this. But think of something like this.

“Oh, there’s that job that I wanted with all my heart. I was competing with other people for this job, and that’s the one I knew I could do. That’s the job I wanted.

And I did not get it. And I was devastated. I was heartbroken.

How could God have allowed this? I was prepared for it. It made perfect sense. Everyone thought I was great for that job. And I didn’t get it.”

Suffering—yes, indeed.

“But then I found, because I didn’t get that job, I got another job that I never even dreamed of, which turned out to be so much better, which opened up doors that I never imagined possible, that brought me to life in a way that I couldn’t have ever accomplished on the other path.”

Why did God allow that suffering? Well, within the rich complexity of his providence,

he saw something else. And this happened pastorally many times, when people say, “Ugh, that is the lady I wanted to marry. I just had my heart set on this lady, and she broke off the engagement. And I’m devastated. It’s the worst suffering of my life. And I’m sure of it.

But because that relationship didn’t work out, I met that lady whom I married and became the mother of my children and brought me a joy and a happiness that I couldn’t have imagined.”

Does God, who sees the entirety of the universe, visible and invisible, sometimes allow suffering to bring about a good that we cannot immediately see?

You know this image, I’ve always liked this—I play a little chess, and playing chess on one board is complicated enough, right? All the moves you can make, and if I do this and he does that, and I’ll lose this piece if I do this. But there’s also a form of chess that’s played on boards that are stacked one upon the other, and a move on this board actually affects boards at other levels. You’re playing kind of a three-dimensional chess.

Imagine ten million times ten million chess boards stacked one upon the other.

All of space and all of time. All that God is concerned with, even what goes beyond space and time. One move here is affecting play on this board, but also affecting play on all the other boards.

Why does God allow suffering? Sometimes, when you’re playing chess, you seed a piece because you know in the grand scheme of things it’s going to lead to victory.

Now the ten million times ten million chess boards, one upon the other.

“Where were you, Job?” See, we tend, understandably, when we’re in pain, to narrow our focus on what we’re going through, and all we see is that. How could God allow this? The book of Job invites us now into this infinitely complex setting for all that happens to us, and therefore invites us —where? Finally, into the place of trust. Look, I don’t know. I don’t know why God is allowing a particular pain. Maybe someday I’ll see it. Maybe I won’t see it until I get to heaven.

But in the meantime, I trust.

In the meantime, I have confidence that the God who’s the Lord of heaven and earth knows what he’s about.

And God bless you.