Tytuł oryginalny: Trust in the Lord — Bishop Barron’s Sunday Sermon
Data publikacji wideo: 2021-11-07
Wideo
Transkrypt po polsku
Pokój z Wami. Przyjaciele, nasze pierwsze czytanie jest jednym z moich ulubionych w Starym Testamencie. To rodzaj ukrytego klejnotu, z którego od lat czerpię inspirację, dzieląc się nim w rozmowach , rekolekcjach i tak dalej. I to nie jest zbyt dobrze znany. To dziwna, trochę dziwaczna opowieść; ma to związek z Eliaszem i wdową z Sarepty. Typowe dla narracji biblijnych, jest bardzo lakoniczne. To bardzo zaniżone. Nigdy nie znajdziesz w Biblii setek stron poświęconych rozwojowi charakteru i eksploracji psychologicznej. Masz tendencję do sugerowania rzeczy bardzo zręcznymi pociągnięciami. I to jest bardzo dobry przykład. Ale pozwól, że przedstawię ci trochę tła, aby zrozumieć dzisiejszą historię. Tak więc Eliasz, wielki prorok, pod pewnymi względami największy z proroków Izraela , udał się do króla Achaba. Wyzwał go z powodu bałwochwalstwa Achaba. Kiedy król odmawia słuchania, Eliasz ogłasza, że na ziemię nastanie wielka susza. Teraz jestem z Kalifornii. Wiem o suszach io tym, jak niszczycielskie mogą być. Przede wszystkim chcę, abyście zobaczyli, że tego rodzaju rzeczy nigdy nie są arbitralne w Biblii, tak jakby Bóg był po prostu w złym humorze i został obrażony, więc zamierza zesłać tę arbitralną karę. Nie, nie, oto wzór. Musimy rozpakować symbole. Połączenie z Bogiem prowadzi do życia. Połączenie z Bogiem jest jak posiadanie ogrodu kwitnącego życia. Kiedy zrywamy połączenie z Bogiem, to co się dzieje jest suszą, jest martwotą. A więc tak się stało z powodu bałwochwalstwa króla Achaba, które rozprzestrzenia się w kraju. Cóż, sam Eliasz, jak wszyscy w kraju, pada ofiarą suszy.
Bóg powiedział mu, a teraz posłuchaj: „Idź do Wadi Cherith”. To znaczy jak mała rzeka. „Będziecie pić z wadi, a ja nakazałem krukom, aby was tam nakarmiły”.
Dobra, co się dzieje? Oto Eliasz w zasadzie bezradny.
Jest susza, nic nie rośnie, woda wysycha. Będzie umrzeć z głodu. On umrze.
Ale ufa Panu, nie swoim własnym zasobom, ale ufa Panu, a Pan obiecuje , że będzie się o niego troszczył. I tak rzeczywiście pije, a kruki rzeczywiście przychodzą i go karmią. Oto wspaniała duchowa lekcja dla każdego. Są chwile w życiu — może ktoś, kto mnie teraz słucha, przechodzi przez jedną z tych sytuacji — kiedy czujesz się prawie wyczerpany. Źródeł życia już ich nie ma. Martwisz się. Jak zamierzasz przetrwać? Może nie w sensie fizycznym, ale w sensie psychologicznym i duchowym.
W jaki sposób Bóg cię karmi, a lepiej, kogo lub co Bóg posyła, aby cię nakarmić? To dziwna rzecz. Idź do tej małej rzeki. Czy to optymalny sposób na zaspokojenie pragnienia? Prawdopodobnie nie. A kruki przyniosą ci jedzenie. Czy to właśnie byś wybrał? Prawdopodobnie nie. Ale Bóg reaguje czasami w tajemniczy, nieoczekiwany sposób, gdy jesteśmy w pilnej potrzebie. Wielką cnotą Eliasza jest to, że ufa Panu. Cóż, historia toczy się dalej. Susza trwa, a po pewnym czasie wysycha wadi, ten mały strumyk. Czy możesz sobie wyobrazić strach Eliasza, gdy jest on zależny od tego strumienia wody? Myślę o tym tutaj, na wzgórzach nad moim domem w Kalifornii. Kiedy pada, co zdarza się bardzo rzadko, co prawda płyną z wodą, ale potem bardzo szybko wysychają. To tylko wyschnięte koryto rzeki. Jak się czuje Eliasz, gdy rzeka staje się coraz mniejsza, a jego źródło życia wysycha?
Być może wielu z was, słysząc mnie teraz, czuje, że wysychają źródła życia. Zastanawiasz się, jak przetrwasz.
Ale Eliasz nadal ufa. Nie wpada w panikę. Ufa w opatrzność Bożą.
W końcu teraz słyszy przesłanie od Pana. Posłuchaj: „Idź teraz do Sarepty, która należy do Sydonu i zamieszkaj tam. Bo tam kazałem wdowie cię karmić.
To bardzo dziwne polecenie. Słowa prawdopodobnie niewiele dla nas znaczą, ale dla kogoś w tym czasie oznaczały przede wszystkim, że został wezwany z terytorium Izraela. A teraz mówię wam — trochę podróżowałem po świecie — opuszczanie swojego kraju jest zawsze trochę ryzykowne. To trochę przerażające. Kiedy przed laty pojechałem na studia do Paryża , zdajesz sobie sprawę, że opuszczam swój własny kraj. Jestem na tej obcej ziemi. Nie mówię w moim własnym języku. Nie jestem pewien, jak wszystko działa. Zawsze jest trudno opuścić swoją, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, strefę komfortu, ale Eliasz został wezwany z Izraela do obcego kraju. Co więcej , zostaje wezwany do obcego miasta i odwiedza wdowę. Teraz w społeczeństwie jego czasów nie było praktycznie nikogo z niższego szczebla społecznego niż wdowa. Przede wszystkim kobiety były postrzegane jako obywatelki bardzo drugiej kategorii. A potem wdowa była kimś bez wsparcia finansowego i emocjonalnego. Była trochę samotna, na najniższym szczeblu drabiny społecznej. Więc tutaj jest Eliasz. „Panie, martwię się. Kończy mi się jedzenie i woda.
Grozi mi martwota. „W porządku”, mówi Pan, „mam rozwiązanie. Wyjedź z kraju, jedź do obcego kraju , o którym nic nie wiesz, a kiedy tam będziesz, odwiedź wdowę, a ona cię nakarmi. Co, żartujesz?
Co tu robi Bóg, wszyscy? Myślę o tym, co bardzo często kombinuje, wzywając nas z naszej strefy komfortu, zapraszając nas do zaufania Jego opatrzności, kierując się nie własnymi instynktami, nie własnymi projektami i planami, ale jego projektem i planem dla nas. Kiedy jesteś w tych martwych czasach , zwracaj uwagę na ludzi, których Bóg ci posyła.
Uważaj na ludzi, do których Bóg cię posłał. To nie jest twoje życie i twoje projekty, ale Boży projekt dla ciebie. Pomyślcie też wszyscy, jak często w Biblii wielcy bohaterowie historii zbawienia są wywoływani ze swojej strefy komfortu. Mojżesz jest doskonałym przykładem, wywoływanym z Egiptu na pustynię, ale raz za razem jest wezwaniem do zaufania. Eliasz udaje się więc do Sarepty i wdowy. Więc wszystko, co powiedziałem do tej pory, jest wstępem do naszej dzisiejszej lektury. Taka jest konfiguracja tego, co czytamy na Mszy. Posłuchaj. Tak więc Eliasz spotyka wdowę w jej mieście. Jak wszyscy inni cierpi z powodu głodu. I pamiętaj, jesteśmy w czasach starożytnych. Nie było społecznych środków wsparcia. Nie było rządowych programów pomocy biednym, zwłaszcza jeśli jesteś wdową i kończy ci się żywność i woda. To znaczy, jesteś w dość rozpaczliwych tarapatach, a ona jest w takiej postaci. Cóż, prorok, ufając Bożemu przykazaniu, podchodzi do niej i mówi: „Słuchaj, potrzebuję łyka wody i kęsa chleb.” A oto jej odpowiedź:
„Jako żyje Pan, twój Bóg, ja nic nie upiekłam; tylko garść mąki w słoiku i trochę oliwy w dzbanku”. Zostało jej ostatnie jedzenie , ostatnie zasoby. A potem, żeby to wmasować, wyjaśnia: „Wiesz, co robię? Idę teraz zebrać kilka patyków, aby rozpalić ognisko i przygotować posiłek dla mojego syna i dla siebie, a potem umrzemy. Innymi słowy , jest na absolutnym, absolutnym, całkowitym limicie swoich zasobów. A Eliasz musi myśleć: „To jest ta kobieta, do której zostałem wysłany, aby rozwiązać mój problem głodu?” To najbardziej nieprawdopodobne, szalone rozwiązanie, jakie możesz sobie wyobrazić.
Ale ufa. Znowu wszyscy, zwłaszcza ci, którzy teraz cierpią, ci, którzy przechodzą trudny okres , czas suszy, aby zaufać Opatrzności Pana , ludziom, do których was posyła , ludziom, których posyła do was, aby ufać . I tak Eliasz, mając nadzieję wbrew nadziei, że mógłbyś powiedzieć, niemal w dzikiej fantazji , mówi: „Idź i zrób to, co proponujesz. Ale najpierw przynieś mi ciastko. Cóż, zawsze czułem, że ta linia to coś prawie z Mela Brooksa. W jego humorze jest coś bardzo żydowskiego. Wyobraź sobie kobietę mówiącą: „Słuchaj, kolego, właśnie ci powiedziałam, umieram tutaj. Przygotowujemy jeszcze jeden posiłek, a potem umrę. I prosisz mnie, żebym zrobił ci ciasto?
Mamy spotkanie tych dwóch zdesperowanych ludzi: Eliasza, który nic nie ma, wysłany do wdowy, która nie ma prawie nic; ale w tej decydującej chwili, ufając w to, do czego Pan ich powołał , prosi ją, aby dała. A teraz to jest duchowe podparcie, wszyscy. To jest moment, w którym historia naprawdę się obraca.
Więc ona ufa. Dobra. Dobra. Zrobię, o co prosi prorok, a ona przygotowuje mu to ciastko.
A potem cudownie słyszymy, że olej i mąka nie kończą się.
Oddała bardzo niewiele, co miała, a potem odkryła, że jej zasoby się pomnażają. Tak, teraz dość jedzenia, aby utrzymać ją, jej syna i proroka.
Dlaczego to zadziałało? Ponieważ w chwili prawdy obaj ci zdesperowani ludzie zaufali Panu,
a za namową Eliasza natknęła się wdowa z Sarepty, często mówiłem o tym, co Jan Paweł II nazwał prawem daru.
Chcesz podsumować tę historię duchowo, to właśnie tutaj.
Twoja istota wzrasta w miarę, jak ją oddajesz.
Umieść to na swoim wygaszaczu ekranu, umieść to na swojej lodówce. Żyj według tego. Twoja istota wzrasta w miarę, jak ją oddajesz.
Każdy instynkt w nas mówi: „Nie, nie. Weź rzeczy dla siebie, trzymaj się ich, gromadź je, trzymaj je, upewnij się, że masz dość. Ludzie chcą trochę, trzymaj ich na dystans. To twoja własność.
Ale to jest sprzeczne z podstawową logiką wszechświata, ponieważ Stwórcą wszechświata jest miłość.
Mówimy, że Bóg jest miłością. Miłość nie jest czymś, co Bóg robi od czasu do czasu. To nie jest jeden z atrybutów Boga. Właśnie przez to przechodzi Bóg .
Miłość zatem jest tajemnicą. Miłość jest wielką tajemnicą , ukrytą prawdą wszystkiego.
A sposób, w jaki to działa, polega na tym, że im więcej dajesz ze swojego życia — to znaczy miłość, chcieć dobra drugiego — tym bardziej wzrasta w tobie boska łaska.
Ta mała historia, wszyscy, to tajemnica wszystkich świętych. Wszyscy święci są różni — osobowość, pochodzenie, wszystko — ale wszyscy są tacy sami pod tym względem. Wszyscy zrozumieli prawo daru.
I dlatego stają się źródłem życia. Widzisz, jak ta historia jest tak fascynująca. Obie te osoby są w rozpaczliwych tarapatach. Źródła życia wyschły.
Jak otwierasz te źródła? Czy dajesz choć trochę, co masz,
a zauważysz, że wzrasta w tobie trzydzieści, sześćdziesiąt i sto razy, jak to ujął Jezus.
Tak więc lekcje duchowe.
Kiedy znajdziecie siebie, może niektórzy z was właśnie teraz, w czasie suszy i głodu,
kiedy wydaje się, że wyschły źródła życia,
zaufajcie Panu.
Zaufaj Jego opatrzności. Nie poddawaj się. Słuchaj za pomocą rzeczy, które ci się przydarzają , ludzi, których spotykasz; posłuchaj, co ci mówi.
Bądź uważny, zwłaszcza na ludzi, których posyła na twoją drogę, na ludzi, do których posyła cię według okoliczności twojego życia.
A potem, kiedy jesteś w swoim największym niebezpieczeństwie,
oddaj w miłości nawet to, co masz. I odkryjesz, że zasoby nie wysychają. W rzeczywistości mnożą się.
Znowu, może zwłaszcza ci, którzy przechodzą przez suszę. Chcę, żebyś teraz zachowała w swoim umyśle te dwie postacie, Eliasza i wdowę,
i to, jak razem odkrywają prawo daru.
Niech cię Bóg błogosławi.
Transkrypt po angielsku
Peace be with you. Friends, our first reading is one of my favorites in the Old Testament. It’s a kind of hidden gem, and I’ve been drawing inspiration from it for years, sharing it in talks and retreats and so on. And it’s one that’s not super well-known. It’s an odd little quirky tale; it has to do with Elijah and the widow of Zarephath. Typical of biblical narratives, it’s very laconic. It’s very understated. You never get in the Bible hundreds of pages of character development and psychological exploration. You tend to get things suggested in very deft strokes. And this is a very good example of this. But let me give you a bit of background to understand the story for today. So Elijah, the great prophet, in some ways the greatest of Israel’s prophets, has gone to King Ahab. He’s challenged him because of Ahab’s idolatry. When the king refuses to listen, Elijah pronounces that a great drought will descend upon the land. Now I’m from California. I know about droughts and how devastating they can be. What I want you to see first of all is this sort of thing is never arbitrary in the Bible, as though God is just in a bad mood and he’s been offended, so he is going to send this arbitrary punishment. No, no, here’s the formula. We have to unpack the symbols. Connection to God leads to life. Connection to God is like having a garden of flourishing life. When we sever the connection with God, what happens is drought, is lifelessness. So that’s what’s happened because of the idolatry of King Ahab, which is spreading to the country. Well, Elijah himself, like everybody else in the country, falls victim to the drought.
He’s told by God, now listen, “Go to the Wadi Cherith.” That means like a little river. “You shall drink from the wadi, and I have commanded the ravens to feed you there.”
Okay, what’s going on? Here’s Elijah basically helpless.
It’s drought, nothing’s growing, water’s drying up. He’s going to starve. He’s going to die.
But he trusts in the Lord, not in his own resources, but he trusts in the Lord, and the Lord promises that he will care for him. And so indeed he drinks, and the ravens do indeed come and feed him. Here’s a great spiritual lesson everybody. There are times in life —maybe someone listening to me right now is going through one of these— when you feel pretty much dried up. The sources of life, they’re no longer there. You’re worried. How are you going to survive? Maybe not in the physical sense, but in the psychological and spiritual sense.
How is God feeding you, or better, whom or what is God sending to feed you? It’s an odd thing. Go to this little river. Is that the optimal way to slake your thirst? Probably not. And ravens are going to bring you food. Is that what you would’ve chosen? Probably not. But God responds sometimes in mysterious, unexpected ways when we’re in dire need. Elijah’s great virtue is that he trusts in the Lord. Well, the story goes on. The drought continues, and in time the wadi, this little stream, dries up. Can you imagine Elijah’s fear, as he’s dependent upon this stream of water? I think of up here in the hills above my house in California. When it rains, which is very rare, they run in fact with water, but then very quickly they dry up. They’re just dry rock river bed. How is Elijah feeling as the river’s getting smaller and smaller, as his source of life is drying up?
A lot of you maybe hearing me right now feel that way, that the sources of life are drying up. You wonder how you’re going to survive.
But Elijah continues to trust. He doesn’t panic. He trusts in God’s providence.
Eventually now he hears a message from the Lord. Listen, “Go now to Zarephath which belongs to Sidon and live there. For I have commanded a widow there to feed you.”
Now, this is a very strange command. The words mean probably little to us, but for someone in this time, it meant, first of all, he was being summoned out of Israelite territory. Now I put to you —I’ve traveled the world a little bit— leaving one’s country is always a little bit dicey. It’s a little bit frightening. When I went to study in Paris years ago, and you realize I’m leaving my own country behind. I’m in this foreign land. My own language is not being spoken. I’m not sure how things are working. It’s always challenging to leave your, as we’d say today, comfort zone, but Elijah’s called out of Israel into a foreign land. And more to it, he’s being called to a foreign city and to visit a widow. Now, in the society of his time, there was practically nobody at a lower social level than a widow. First of all, women were looked upon as very much second class citizens. And then a widow was someone without financial and emotional support. She was kind of on her own, at the bottom rung of the social ladder. So here’s Elijah. “Lord, I’m worried. I’m running out of food and water.
Lifelessness is threatening me.” “Okay,” says the Lord, “I got a solution. Leave the country, go to a foreign land you know nothing about, and while you’re there visit with a widow, and she’s going to feed you.” What, are you joking?
What’s God up to here, everybody? I think what he’s very often up to, summoning us out of our comfort zone, inviting us to trust in his providence, following not our own instincts, not our own projects and plans, but his project and plan for us. When you’re in these lifeless times, be attentive to the people God is sending to you.
Be attentive to the people to whom God has sent you. It’s not your life and your projects, but God’s project for you. Think too, everybody, how often in the Bible the great heroes of salvation history are called out of their comfort zone. Moses is a prime example, called out of Egypt into the desert, but time and again, it’s the summons to trust. So, Elijah makes his way to Zarephath and the widow. So everything I’ve said to this point is an introduction to our reading for today. That’s the setup for what we read at Mass. Listen. So Elijah comes upon the widow in her town. Like everybody else, she’s suffering the effects of the famine. And mind you, we’re in ancient times. There was no social means of support. There were no government programs to help the poor, especially if you’re a widow and you’re running out of food and water. I mean, you’re in pretty desperate straits, and that’s the shape that she’s in. Well, the prophet, trusting in God’s command, goes up to her and he says, “Look, I need a drink of water and a morsel of bread.” And here’s her response:
“As the LORD, your God, lives, I have nothing baked; only a handful of meal in a jar and a little oil in a jug.” She’s down to her last food, her last resources. And then, just to rub it in, she specifies, “You know what I’m doing? I’m going right now to gather some sticks to prepare a fire and I’ll make a meal for my son and myself, and then we’re going to die.” In other words, she’s at the absolute, absolute, total limit of her resources. And Elijah must be thinking, “This is the woman to whom I’ve been sent to solve my problem of starvation?” This is the most unlikely, crazy solution you could imagine.
But, he trusts. Again, everyone, especially those who are suffering right now, those who are going through a rough time, a time of drought, to trust in the Lord’s providence, the people to whom he sends you, the people he sends to you, to trust. And so Elijah, hoping against hope you might say, almost in a wild fantasy, he says, “Go and do as you propose. But first bring me a little cake.” Well, I’ve always felt that line is something almost out of Mel Brooks. There’s something very Jewish in its humor. Imagine the woman saying, “Look, buddy, I just told you, I’m dying here. We’re making one more meal and then I’m going to die. And you’re asking me to make you a cake?”
We have these two desperate people meeting: Elijah, who’s got nothing, sent to the widow, who has next to nothing; but at that decisive moment, trusting in what the Lord has called them to do, he asks her to give. And now this is the spiritual fulcrum, everybody. This is where the story really turns.
So she trusts. Okay. Okay. I’ll do as the prophet asks, and she does prepare him this little cake.
And then we hear marvelously that the oil and the flour do not run out.
She gave away the very little she had and then found her resources multiplied. Yes, enough food now to sustain her and her son and the prophet.
Why did it work? Because at the moment of truth, both these desperate people trusted in the Lord,
and with Elijah’s prompting the widow of Zarephath stumbled upon, I’ve often talked about it, what John Paul II called the law of the gift.
You want to sum up this story spiritually, it’s right here.
Your being increases in the measure that you give it away.
Put that on your screen saver, put that on your refrigerator. Live by it. Your being increases in the measure that you give it away.
Every instinct in us says, “No, no. Take things to yourself, hang onto them, hoard them, keep them, make sure you’ve got enough. People want some, keep them at bay. That’s your possession.”
But that runs counter to the basic logic of the universe, because the Creator of the universe is love.
We say, God is love. Love isn’t something God does from time to time. It’s not one of God’s attributes. It’s what God is right through.
Love therefore, is the secret. Love is the great mystery, the hidden truth of all things.
And the way it works is the more you give of your life —that’s what love means, to will the good of the other— the more the divine grace increases in you.
This little story, everybody, it’s a secret of all the saints. Saints are all different —personality, background, everything— but they’re all the same in this basic regard. They’ve all understood the law of the gift.
And that’s why they become sources of life. You see how this story is so fascinating. Both of these people are in desperate straits. The sources of life have dried up.
How do you open up those sources? Is you give even the little that you have,
and you’ll find it increasing in you thirty, sixty, and one-hundred-fold, as Jesus put it.
So, spiritual lessons.
When you find yourself, maybe some of you right now, in a time of drought and famine,
when the sources of life seem to have dried up,
trust in the Lord.
Trust in his providence. Don’t give up. Listen by means of the things that happen to you, the people you meet; listen to what he’s telling you.
Be attentive, especially to the people he sends your way, the people to whom he sends you by the circumstances of your life.
And then, when you’re in your greatest distress,
give in love even the little that you have. And you’re going to find that the resources don’t dry up. In fact, they multiply.
Again, maybe especially those who are going through a dry time. I want you to hold in your mind’s eye now these two figures, Elijah and the widow,
and how together they discover the law of the gift.
And God bless you.